zdecydował, że najlepiej, jeśli Corrine dowie się tego od niego. Jedną lekcję wyciągnął z obu ciekawą pracę i nadszarpniętą reputację. A co miał tutaj, w Savannah? Dwa nieudane związki, kilka przygód na jedną noc i pracę nie lepszą od tej, którą zostawił na zachodnim wybrzeżu. Teraz miał jednak szansę zrehabilitować się i rozwiązać sprawę Josha Bandeaux... odnaleźć jego zabójczynię. Zaparkował na parkingu głównego posterunku policji, wcisnął kluczyki do kieszeni i wszedł do chłodnego budynku. Odgonił od siebie resztki wspomnień z San Francisco, poszedł schodami do wydziału zabójstw, do swojego biura. W pokoju panował zaduch. Otworzył okno i wpuścił świeże powietrze, przejrzał zostawione wiadomości, sprawy do załatwienia i sprawdził pocztę elektroniczną. Zadzwonił do pani Bandeaux, ale nie było jej jeszcze w domu. Pewnie spotkała się po pogrzebie z rodziną. Żałobnicy zwykle tak robią, razem wspominają zmarłego i opowiadają same kłamstwa, jakim to świetnym był facetem i tak dalej. Kręcąc się na fotelu, Reed patrzył na budynek z czerwonej cegły po drugiej stronie placu; stary, odrestaurowany dom w stylu wiktoriańskim. Miał też inne sprawy do rozwikłania. W zeszłym tygodniu na nadbrzeżu zadźgano kogoś nożem, poza tym była jeszcze sprawa ciężko, niemal śmiertelnie pobitej kobiety i jej zastrzelonego męża. Kobieta zarzekała się, że to nie ona pociągnęła za spust. Były też inne sprawy, ale najbardziej dręczyła go zagadka Josha Bandeaux. Chociaż czuł, że Caitlyn Montgomery wie więcej, niż mówi, nie była jedyną podejrzaną. Nawet przez moment nie wykluczył innych członków rodziny. Historia klanu Montgomerych naprawdę przypominała scenariusz kiepskiej opery mydlanej. Dowiedziawszy się, co o tym wszystkim sądzi Morrisette, Reed przeprowadził własne śledztwo. Miała rację, jeśli chodzi o pieniądze. Plotki o chorobach psychicznych i o kazirodztwie też się zgadzały. W kartotece policyjnej znalazł gromadzone przez lata skargi, wezwania do sądu, oskarżenia... Aresztowań było jednak podejrzanie mało, pewnie dlatego, że rodzina Montgomerych regularnie sponsorowała kampanie prokuratora okręgowego, szeryfa, kilku sędziów i prawie każdego urzędnika, który kiedykolwiek ubiegał się o jakieś stanowisko. Nawet kampanię gubernatora. Teraz będzie inaczej. Jeśli ktoś z Montgomerych zabił Josha Bandeaux, zapłaci za to. Koniec i kropka. Wyczuł obecność Morrisette, jeszcze zanim ją usłyszał. Na sekundę czy dwie, nim rozległy się jej kroki na progu pokoju, poczuł jej perfumy i papierosy. Pchnęła uchylone drzwi. Zostawiła je szeroko otwarte. Odgłosy rozmów, telefonów, kroków, urządzeń biurowych dochodzące z boksów stały się wyraźniejsze. Przeszła przez niewielki zagracony pokój i oparła się biodrem o biurko. - Jak było na pogrzebie? - A jak miało być? Pastor pomodlił się, trochę rozminął się z prawdą, wspominając Bandeaux, a potem wsadził go do ziemi. - Ze mną możesz być szczery - powiedziała, przeciągając samogłoski. - Żonka była? - Z całą rodziną. Przyszli też inni pogrążeni w smutku po odejściu Josha. - Wszyscy trzej? - spytała Morrisette, strzelając gumą. - Bardzo zabawne. W kościele była ponad setka osób, a na cmentarzu z pięćdziesiąt. - Ktoś się śmiał? - Nie. - Czuł, że uśmiecha się mimowolnie. - Naprawdę nie lubiłaś tego skurwiela, co? - Ależ skąd. Odchylił się na fotelu i podniósł brew z powątpiewaniem. końca rozmowy. – Taaak... Może. Miłego niańczenia. – Bentz udał, że nie widzi kuli i ruszył do domu. Był spięty, więc zareagował błyskawicznie. Odwzajemnił pieszczotę, czuł jej język na chcesz, suko? Już wiem, że nie jesteś Jennifer. Tylko udajesz. zawołał przez ramię. zerknęła na ogrodzenie. wydawało. Policjanci już odgrodzili wóz, czekali na holownik, który zabierze chevroleta na włączyła kamerę, stanęła przed klatką, poza zasięgiem rąk O1ivii, ale w polu widzenia Przechyliła ją i biały cukier zaczął sypać się na Sugar. - Takie słodkie imię - powiedziała Atropos i zanuciła: Niewinna panienko Sugar chciała krzyczeć. Wrzeszczeć. Nabluzgać tej strasznej, chorej kobiecie. Ale mogła tylko patrzeć. Posyp mnie cukrem Jedna torba to za mało. Atropos otworzyła kolejną i nie przestawała sypać, na łóżko, na Cricket, na Sugar. Mówiła coś o owadach i pająkach, o tkankach miękkich, o tym, że Sugar jest dziwką. Szum słodkich kryształków zagłuszał jej słowa. Cukier sypał się na Sugar, na jej włosy, ręce, na całe ciało, wreszcie na twarz. Zachłysnęła się, zakrztusiła, wciąż nie dowierzając. Nie, nie, nie! Proszę, przestań. Proszę, niech ktoś mi pomoże. Rozdział 31 Reed żałował, że nie może być w dwóch miejscach jednocześnie. Razem z Montoyą i Morrisette zajechał przed dom Caitlyn Bandeaux, nie zastał jej i zlecił przeszukanie domu dwóm policjantom. Ufał, że Landon i Metzger porządnie wykonają swoją robotę. On tymczasem pojedzie do St. Simons i jeśli doda gazu, to wróci za kilka godzin. Jeżeli przegapi powrót Caitlyn, zajmie się nią później. Miał nadzieję, że znajdą w jej domu narzędzie zbrodni, ale zadowoli się każdym dowodem, który wskaże na związek Caitlyn z morderstwem. Droga do St. Simons zajęła im ponad godzinę. Oglądanie ciała Rebeki Wade nie należało do przyjemności; właściwie nawet nie było konieczne. Reed mógł poprosić o zdjęcia, jednak coś kazało mu przyjrzeć się ciału ofiary osobiście. Żołądek podszedł mu do gardła. Przypuszczał, że i Morrisette, i Montoyą czują się podobnie, ale udało im się nie zwymiotować. Od zastępcy szeryfa dowiedzieli się czegoś ciekawego. - ...Dentysta, od którego dostaliśmy dokumentację, znał dość dobrze Rebekę Wade. Od lat leczyła się u niego i muszę wam powiedzieć, że porządnie się zdenerwował na wieść, że mogła zostać zamordowana. - Zastępca szeryfa, Kroft, starszy, tęgi mężczyzna, pokiwał sam do siebie głową. Wyszli z kostnicy na ostre czerwcowe słońce Georgii. - A najlepsze jest to, że ona była mężatką. Zdaje się, mówiliście, że nie wiecie, czy ma jakichś bliskich. - Kroft zdjął na chwilę kapelusz, żeby przygładzić rzadkie siwe włosy. Reed skinął głową. - Niewiele o niej wiemy. - Dorastała w Michigan, w małym mieście niedaleko Ann Arbor. Dentysta, nazywa się Paxton, Timothy Paxton, znał ją, gdy była jeszcze dzieckiem, znał jej rodzinę, pamięta, że wyszła za mąż za kolegę ze studiów. Jej rodzice zmarli kilka lat temu. Paxton jest pewien, że jej mąż nazywał się Hunter, Hunt albo Huntington czy jakoś tak. Nie słyszał, żeby mieli dzieci, ale nie słyszał też nic o rozwodzie. - Adam Hunt? - zapytał Reed, wymieniając spojrzenia z Morrisette, - Jakoś tak. Tak. To może być on. rozmowę. Nie zdziwi się, jeśli kobieta i jej pies wybierają się do Nowego Orleanu i dostaną Niemożliwe, by to były poranne mdłości. Nie w taki sposób. 180
słuchawkami na uszach słuchała w łóżku jakiejś książki na taśmie i - W porządku, w porządku. I tak się mniej więcej domyślam. - Nie jesteśmy wredne - odpowiedziała Flic. - Nie na serio. mętną herbatę, którą parzył na maszynce w betonowym schronie. być dla niego tajemnicą. Otworzą mu się oczy na mnóstwo - To tylko pióro. - Zmusił się do uśmiechu. - Więcej ucierpiałem - Popytałem tu i tam. Ponoć słynie z uroku osobistego. 318 Nie znalazła odpowiedzi, więc tylko zarumieniła się z upokorzenia i wstydu. Unikała jego wzroku, niepewna o co jeszcze zamierza ją oskarżyć. - No właśnie - zawtórowała jej Flic. Zrobiła głęboki wdech i otworzyła drzwi. tylko ręcznego prysznica, ale w drugiej łazience, przy sypialni Karo nie było już poprzedniego gniewu. Bella aż osłabła z wrażenia. Mówiąc to Tempera zdała sobie sprawę, że lady Rothley
©2019 na-pieniadze.sejny.pl - Split Template by One Page Love